Czas czytania artykułu: 5 minut

Wyobraźmy sobie miasto bez porannych i popołudniowych korków, bez smogu i zablokowanych przez samochody chodników. Wyobraźmy sobie, że mamy dostęp do pojazdu zawsze wtedy, kiedy tylko potrzebujemy, ale nie musimy opłacać jego ubezpieczenia ani napraw w warsztacie, nie musimy zajeżdżać na stację benzynową czy myjnię. Sen? Niekoniecznie. Dzięki usługom carsharingowym za kilkanaście bądź kilkadziesiąt lat to może być nasza codzienność. Pytamy o to, czy ta przyszłość jest tak kolorowa, jak się na pierwszy rzut oka wydaje.

Samochód na minuty, na godziny, na weekend

Źródło: auto-swiat.pl

Carsharing to innowacyjna usługa, polegająca na krótkoterminowym wypożyczaniu samochodu. Różni się ona od tradycyjnej wypożyczalni tym, że auto sami możemy odebrać z parkingu w mieście, użytkować go przez krótki czas i następnie odstawić na miejsce parkingowe, bez konieczności fatygowania się do wypożyczalni. Stąd popularna nazwa carsharingu: „samochód na minuty”. Jest on jednocześnie uzależniony od urządzeń mobilnych i powstał na fali ich rosnącej popularności.

Źródło: epoznan.pl

By wypożyczyć pojazd, wystarczy mieć smartfona z połączeniem internetowym i kartę płatniczą. Najpierw pobieramy aplikację, zakładamy konto i załączamy zdjęcie naszego prawa jazdy. Następnie, gdy najdzie nas potrzeba skorzystania z samochodu, sprawdzamy na mapie miejsca postoju dostępnych pojazdów. Wybieramy najbliższą lokalizację i rezerwujemy auto. Będzie ono czekało na nas przez kilkanaście minut, które możemy przeznaczyć na dotarcie do punktu, gdzie jest zaparkowane. Otwieramy je aplikacją i mamy kilka darmowych minut na ustawienie fotela, lusterek, ewentualnie załadowanie bagażu. W samochodzie znajdziemy przeważnie uchwyt na telefon i ładowarkę. Jest to o tyle istotne, że dostęp do ekranu smartfona pozwoli nam na bieżąco kontrolować koszty, które poniesiemy za jazdę. Kiedy skończymy podróż, parkujemy auto w obszarze obsługiwanym przez danego usługodawcę i płacimy urządzeniem mobilnym. Koszt jest wypadkową stawki kilometrowej i minutowej, choć możemy zapłacić różne ceny, w zależności od firmy carsharingowej, modelu auta, a nawet miasta.

Źródło: spidersweb.pl

Opisana wyżej forma korzystania z „samochodu na minuty” to najpopularniejszy model, tzw. otwarty. Firmy oferują jednak i inne sposoby. Drugi najbardziej rozpowszechniony, to tzw. opcja bazowa. Jest ona korzystniejsza cenowo, ale będzie wymagała od nas dotarcia do punktu usługodawcy lub rezerwacji pojazdu nawet z 10-dniowym wyprzedzeniem.


Nie taka znowu nowość

Źródło: tuwroclaw.com

Sam sposób korzystania z usług, oparty o urządzenia mobilne jest innowacyjny. Idea współdzielenia samochodów nie jest jednak nowa. W 1948 roku w Zurychu powstał pomysł programu kolektywnego korzystania z aut w jednej ze spółdzielni mieszkaniowych. O tym, czy koncepcja przekuta została w rzeczywistość nic niestety nie wiadomo. Pomysł jednak powracał. Od lat 70. ubiegłego wieku takie projekty bez sukcesu wprowadzano we Francji i Holandii. Z czasem podobne systemy zaczęto stosować w Niemczech i Szwajcarii, a także Szwecji, Kanadzie i USA. Wraz z pojawieniem się smartfonów, idea dzielenia samochodów znajdowała swych zwolenników także w innych miejscach, w tym – od 2016 roku – w Polsce.

Proste i poręczne

Źródło: auto-swiat.pl

Opisany wyżej proces korzystania z pojazdu na zasadzie carsharingu wydaje się prosty i poręczny, jakby pozbawiony wad. Wśród jego zalet podkreśla się brak potrzeby posiadania własnego samochodu, który sprawia kłopoty, gdy się popsuje. Wraz z „samochodem na minuty” z naszego budżetu odchodzą koszty eksploatacji i corocznych ubezpieczeń, a nawet opłaty parkingowe. My sami zaś stajemy się bardziej zdyscyplinowani i racjonalizujemy naszą podróż, ponieważ koszty, jakie za nią poniesiemy, stają się bardziej namacalne poprzez wizualizację na ekranie smartfona. Carsharing stał się alternatywą dla taksówek, Ubera oraz komunikacji miejskiej, którą często wybieramy jako receptę na miejskie korki. Co do tych ostatnich, to wypożyczane samochody redukują liczbę pojazdów w mieście.Szacuje się, że z jednego auta może korzystać średnio kilkanaście osób – to tak, jakby z wraz z jednym „samochodem na minuty” z ulic zniknęło kilkanaście pojazdów. Zwalniają się też miejsca parkingowe. Czy tyle wystarczy, by kogoś przekonać? Dodajmy, że większość firm carsharingowych oferuje swoim klientom nowoczesne auta w pełni zelektryzowane, hybrydowe lub modele spalinowe spełniające aktualne normy emisji tlenków azotu.  Użytkownik zaś, dotychczas przywiązany do swojego pojazdu, może wypróbować różne modele samochodów. Firmy nie oferują jedynie niewielkich pojazdów ale także modele kompaktowe, SUVy, a nawet niewielkie dostawczaki.

Źródło: epoznan.pl

Pozbawiony wad?

Ten kolorowy obrazek nie jest jednak tak nieskazitelny, jak się wydaje. Z usługi carsharingowej nie skorzysta każdy. Jest ona dedykowana jedynie mieszkańcom dużych aglomeracji, takich jak Warszawa, Poznań, Wrocław czy Trójmiasto. Ponadto, jeżeli jeszcze nie wyposażyliśmy się w urządzenie mobilne, albo jesteśmy wielbicielami klasycznej Nokii 3310, wówczas o samochodzie na minuty możemy tylko pomarzyć. Carsharing jest jednocześnie modelem typowo użytkowym, stanowiącym odpowiedź na potrzebę czysto funkcjonalnego korzystania z pojazdu, a nie każdy kierowca patrzy na sprawę w ten sposób. Dla wielbicieli motoryzacji, ich „cacka” to pupile, zabawki, których ryk silnika przy przyspieszeniu przyprawia o gęsią skórkę. Podróż współdzielonym pojazdem nie sprawi im tyle satysfakcji. Użytkowanie „samochodu na minuty” wcale nie jest tańsze od przejazdu takiej samej trasy własnym samochodem, chodź przyznać trzeba, że odchodzą koszty eksploatacji. Jednak, by nie przepłacić, musimy pamiętać o regulaminie firm i się do niego stosować. Jeśli uszkodzimy auto z naszej winy lub udostępnimy osobie postronnej, dopłacimy około 1000 PLN. Jeśli zaparkujemy w miejscu niedozwolonym lub pozostawimy włączone światła, wydamy kolejne 200. Uregulujemy ponadto wszelkie koszty powstałe wskutek złamania przepisów ruchu drogowego. Kierowcy, którzy zwykli palić w swoich samochodach podczas jazdy, będą musieli się pożegnać z tym nawykiem, a ci wożący ze sobą zwierzaki, będą musieli sprawdzić, czy w regulaminie danego usługodawcy jest to dozwolone. Ponadto, „auto publiczne” to często „auto niczyje”. Nie oznacza to, że „samochody na minutę” nie są zadbane, ponieważ o to troszczą się firmy carsharingowe. Zdarzają się jednak przypadki, że z auta zostaje wypompowane paliwo, znikają koła, a  sam pojazd zostaje zaparkowany na przejściu dla pieszych czy w błocie.

Źródło: toyota.pl

Trudno postawić jednoznaczną diagnozę, że carsharing jest przyszłością motoryzacji. Ma on zarówno swoje zalety, jak i wady. Czy się opłaca? Przy codziennych dojazdach do pracy lub poruszaniu się na krótkich dystansach, z pewnością tak, pod warunkiem, że korzystamy z pojazdów zgodnie z regulaminem i przepisami jazdy. Opłacalność nie jest jednak tylko i wyłącznie sprawą finansów. Niewielkie miejskie auta czy kompakty nigdy im nie zastąpią własnego wymarzonego „cacka”. Posiadanie auta to nie tylko koszty eksploatacji, ubezpieczenia i przeglądów: to czasem miłość aż po grób.   

Michał - pasjonat motoryzacji i wszystkiego co z nią związane - począwszy od drfitu poprzez off-road a na wyscigach F1 skończywszy, Kolekcjonuje wyątkowe samochody oraz motocykle.

Artykuły autora | Strona www autora

Zostaw komentarz