Najpierw były automatyczne wycieraczki i automatyczne skrzynie biegów, potem automatyczne wspomaganie parkowania, automatyczne ustalanie odstępów między pojazdami, automatyczne dostosowywanie prędkości do ruchu na drodze, automatyczne systemy wzywania pomocy… myślicie, że to już wszystkie automatyczne cuda, które wspierają kierowcę? Niedługo nie będzie on musiał w ogóle być potrzebny, a codziennością mogą stać się autonomiczne samochody. Podobno za kilkadziesiąt lat mają opanować drogi.  Czy pojazdy bez kierowców to science fiction, czy faktyczna przyszłość motoryzacji?

 

W pełni automatyczny i autonomiczny

Wyobraźmy sobie, że dotarcie z punktu A do B wiązać się będzie jedynie z włączeniem autopilota, zupełnie jak w samolocie. Nie będziemy musieli nic robić, tylko wsiąść, a pojazd sam dowiezie nas do celu. Jak to możliwe? Taki samochód musiałby być „mądrzejszy” od kierowcy, musiałby być znacznie bardziej „czujny” i posiadać „oczy”, dzięki którym „widziałby” co dzieje się na drodze.

Nie bez przyczyny przypisywane mu będą aspekty i zachowania, które są istotne w kierowaniu samochodem przez człowieka. Jednak w przypadku autonomicznych pojazdów ręce trzymające kierownicę, nogi wciskające pedały i oczy obserwujące drogę są zastępowane najnowszą techniką. Zamiast na człowieku “z krwi i kości” samochód polegać będzie na technologii cyfrowej, czujnikach laserowych, radarach, kamerach i GPS-ie. Kamera przednia skontroluje pas ruchu przed samochodem, inne oszacują odstępy od pozostałych obiektów na drodze (pojazdów i pieszych), ustalą gdzie kończy się ulica, a gdzie zaczyna chodnik czy pobocze oraz rozpoznają kolor świateł sygnalizacji. Dzięki nim samochód będzie potrafił określić swoje położenie względem pasa ruchu i innych pojazdów a także wyznaczy drogę do celu. Algorytmy komputerowe pozwolą jeździć automatyczny samochodom zgodnie z przepisami drogowymi. Wszystkie zamontowane w aucie czujniki będą miały własne zadania do wypełnienia i przez to będą potrzebowały osobnych procesorów. Dane w nich zbierane analizowane będą przez komputer centralny, który sprowadzi je do jednolitego obrazu oraz ustali strategię kierowania i jazdy. Samochód będzie automatyczny i jednocześnie autonomiczny, bo to komputer „podejmie” decyzje dotyczące jazdy i właśnie ten aspekt uważany jest za najbardziej kontrowersyjny w  przypadku tych pojazdów.


 

„Wyścig” autopilotów

W 2004 roku DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency – urząd podlegający Ministerstwu Obrony Narodowej USA ) ogłosiła konkurs, w którym najlepszy pojazd autonomiczny ma wygrać milion dolarów. Okazał się on wyzwaniem i gratką dla koncernów samochodowych, które postawiły na rozwój właśnie tej technologii, choć wydaje się, że producentom nie tyle chodziło o wygraną pieniężną, ile o prestiż i rozgłos.

Za najbardziej znane autonomiczne samochody odpowiada amerykański gigant Google. Nieprzypadkowo to właśnie przedsiębiorstwo z branży informatycznej zwróciło się w stronę samosterujących aut już w 2009 roku („Google Self-Driving car Project”). Od 2011 samochody Google’a poruszały się po drogach poza granicami amerykańskich miast, głównie w Kalifornii. W kolejnym roku koncern z Mountain View udostępnił internautom film z testowej jazdy samosterującej Toyoty Prius, podczas którego niewidomy Steve Mahan zachwycał się, że to najlepsza podróż, jaką kiedykolwiek odbył jako kierowca.

 

 

W założeniach autonomiczny samochód kalifornijskiego giganta miał mieć pedał hamulca, by kierowca mógł zainterweniować w przypadku zagrożenia. Z czasem jednak Google doszedł do wniosku, że wówczas pasażer i tak musiałby być skoncentrowany na jeździe – tak samo, jak w normalnym samochodzie – dlatego zdecydował się na pojazd w pełni autonomiczny, który podobno potrafi odróżnić zwykły samochód od np. szkolnego autobusu.

W 2015 roku „Firefly” – samochód bez kierownicy i pedałów – po raz pierwszy wyjechał na drogi.

 

 

Pod koniec 2016 roku Google rozpoczął nowy projekt „Waymo” (strona: https://waymo.com/ film promujący:

 

pod hasłem: „tworzymy najbardziej doświadczonego kierowcę na świecie” i już rok później wypuścił na ulicę pierwszy samochód bez kierowcy w środku.

 

 

Obecnie Google tworzy Jaguara I-PACEs – pierwszy autonomiczny samochód elektryczny w wersji premium.

 

 

W połowie 2016 roku doszło jednak  do pierwszego wypadku z udziałem Toyoty Prius zautomatyzowanej przez Googla. Pojazd wymijał przeszkodę (worki z piaskiem) i uderzył w bok przejeżdżającego autobusu. System ocenił („przewidział”), że jadący wolno autobus zatrzyma się, ale stało się inaczej. W bieżącym roku 2018 jeden z autonomicznych pojazdów Waymo także uczestniczył w wypadku (Chandler, Arizona). Google jednak dowodził, publikując materiał filmowy pochodzący z wideorejestratorów zainstalowanych w samochodzie, że za kolizję odpowiadał człowiek – kierowca innego pojazdu.

 

Google zdecydowanie prowadzi w rankingu aut samosterujących, inni starają się jednak nie odstępować go na krok. BMW przekonuje, że samosterujące auta są przyszłością i chce je wprowadzić w 2021 roku.

 

 

Audi natomiast dowodzi, że ich autonomiczny samochód potrafi być równie szybki i skuteczny, jak kierowca rajdowy.

 

 

Do 2025 roku samochód  autonomiczny i w pełni elektryczny na rynek wypuścić chce także Volkswagen. Jego koncept to Sedric (self-driving car)” , którego producenci przedstawiają jako personalnego asystenta, z którym będzie można nawet porozmawiać (https://www.volkswagen.com.au/en/why-volkswagen/innovation/autonomous-driving.html).

 

Na przełomie 2013 i 2014 roku Volvo zaprezentowało prototypy autonomiczny aut, które miały poruszać się wraz z innymi samochodami w ruchu miejskim szwedzkiego Goeteborga od 2017. Projekt o charakterze pilotażowym obejmuje 50 km wielopasmowych dróg i to jedynie po nich samochody mogą się poruszać. Nie są to jednak pojazdy w pełni zautomatyzowane, ponieważ wybór autopilota poprzez naciśnięcie guzika na kierownicy jest opcjonalny. Podczas jazdy auto nie przekroczy prędkości 70 km/h, a kiedy dojedziemy do celu, samo zaparkuje i zgasi silnik.

 

Bezpieczeństwo przede wszystkim

Według Instytutu Techniki Mechanicznej (IMechE http://www.imeche.org/) największe niebezpieczeństwo w ruchu drogowym stanowią kierowcy, bo właśnie to z ich błędów wynika 95% wypadków. Zdaniem Instytutu automatyczne samochody mogą ograniczyć ten odsetek, zapewniając większe bezpieczeństwo uczestnikom dróg.

Jednak pozostawienie decyzji samochodowi, czy raczej komputerowi nim sterującemu, może nieść ze sobą ryzyko innych zagrożeń, związanych z awariami cyfrowej maszynerii. Może nawet wprowadzić nową kategorię wypadków: z winy samochodu albo układu sterowania pojazdem. To tak, jakby dotychczasowy kierowca nagle postradał zmysły i przestał prowadzić pojazd w sposób odpowiedzialny: wystarczy niewinna przyczyna, jak nieumyślne zakrycie kamery przedniej albo stracenie zasięgu GPS. W marcu 2018 roku miał miejsce śmiertelny wypadek z udziałem autonicznego samochodu skonstruowanego przez Ubera. Potrącił on (no właśnie: samochód, nie kierowca) rowerzystkę, która przejeżdżała w niedozwolonym miejscu. Zmarła w szpitalu.

Nieszczęśliwe wydarzenie z udziałem samochodu Ubera dowodzi, że kiedy maszyny przejmą kontrolę, nie zawsze będą potrafiły dostosować się do nieoczekiwanych sytuacji. Sterują nimi bowiem algorytmy, które nie potrafi przewidzieć tego, co nieoczekiwane, tego, co związane z czynnikiem ludzkim. Prowadzenie samochodu to przecież coś więcej, niż omijanie przeszkód, skręcanie czy parkowanie. To także rozpoznawanie kodów społecznych i całego kontekstu sytuacji drogowej, a to wymaga inteligencji. Wiele pytań wiąże się zresztą z tzw. „okresem przejściowym”, kiedy to na tych samych drogach mieliby współistnieć żywi kierowcy i samochody w pełni zautomatyzowane.

Autonomiczne samochody – podsumowanie

Od momentu, w którym automatyczne pojazdy staną się powszechnymi uczestnikami ruchu drogowego dzieli nas sporo lat, badań i testów. Istotną rolę odgrywa tu wiele czynników: piesi, rowerzyści, roboty drogowe, a nawet dziury w drodze, które trzeba ominąć [linkujemy tu tekst o dziurach?]. Prędzej spotkamy zautomatyzowane pojazdy na autostradach, niż w „miejskiej dżungli”, gdzie pod uwagę trzeba wziąć znacznie więcej czynników. Kiedy to nastąpi i czy tego dożyjemy? Pytanie musi – przynajmniej dziś – pozostać otwarte, ponieważ zbyt wiele niepewnych kwestii się z nim wiąże. Są wśród nich problemy z pozoru błahe, jak złodzieje samochodów, które jednak mogą okazać się tragiczne w skutkach. Gdy pojazd działa jak komputer podłączony do GPSa i sieci komórkowej, łatwo będzie mógł paść ofiarą (car)hakerów. Wciąż niepewne jest to, jak daleko będą się oni mogli posunąć, by ukraść taki samochód. Porównując jednak możliwości hakerów w Internecie, można przypuszczać, że gdy tylko zechcą, zrobią z takim samochodem wszystko. Otwarta pozostaje także kwestia etyczna i to, kto będzie odpowiadał w przypadku kolizji albo nawet wypadku ze skutkiem śmiertelnym? Te pytania wciąż jeszcze oddalają nas od automatycznej codzienności.

Ciekawe ponadto, czy za kilkadziesiąt, może kilkaset lat w językach będzie jeszcze funkcjonowało słowo „kierowca” jako określenie osoby, która prowadzi pojazd. Języki mają to do siebie, że bardzo elastycznie dostosowują się do rzeczywistości i eliminują pojęcia nieużywane. Jeśli codzienna jazda będzie całkowicie automatyczna, czy słowo „kierowca” będzie jeszcze coś znaczyć? Czy będzie tylko wspomnieniem po ludziach, którym kiedyś prowadzenie samochodu sprawiało ogromną frajdę?

 

Michał

Pasjonat motoryzacji i wszystkiego co z nią związane - począwszy od drfitu poprzez off-road a na wyscigach F1 skończywszy, Kolekcjonuje wyątkowe samochody oraz motocykle.

Artykuły autora | Strona www autora

Leave a Reply