Od kilku lat system bezkluczykowego dostępu i uruchamiania montowany jest w autach niemal wszystkich producentów. Rozwiązanie to nie jest już tylko domeną pojazdów luksusowych, a inteligentne kluczyki stają się niemalże naszą codziennością. Wraz z ich popularnością rośnie jednak liczba kradzieży nowych samochodów. Sprawdzamy zatem czy rozwiązania bezkluczykowe są bezpieczne.
Inteligentny kluczyk – jak to działa?
System Keyless nie wymaga od nas otwierania samochodu tradycyjnym kluczykiem bądź przyciskiem. Wystarczy mieć pilota w kieszeni. Rozwiązanie oparte jest na radiowej transmisji danych i wymianie kodów między nadajnikiem a odbiornikiem. Gdy kluczyk znajdzie się w odległości przynajmniej 1,5 m od pojazdu, sensor zainstalowany w samochodzie wysyła do niego sygnał. Kiedy odbierze impuls zwrotny, auto gotowe jest do otwarcia poprzez pociągnięcie klamki oraz do uruchomienia silnika za pomocą przycisku znajdującego się na desce rozdzielczej. Jedno jego naduszenie bez wciśniętego sprzęgła lub hamulca sprawi, że włączą się komputery, radio i klimatyzacja. Przy naciśniętym pedale silnik zostanie uruchomiony. Samochód zamyka się równie łatwo, przez dotknięcie określonego miejsca na klamce.
Nie taki inteligentny i bezpieczny
W porównaniu z połową lat 90. XX wieku obecna liczba kradzieży aut jest znacznie niższa (dane Society of Motor Manufacturers and Traders). Wszystko dzięki coraz bardziej skutecznym zamkom w samochodach. Choć Keyless miał być kolejnym nowatorskim rozwiązaniem, zapewniającym maksimum bezpieczeństwa i mającym skusić kierowców swoją innowacyjnością oraz wygodą, ostatecznie stało się inaczej. Odkąd rozwiązanie się pojawiło na Zachodzie wzrosła liczba kradzieży nowych i kilkuletnich aut:
– Wielka Brytania: w 2017 roku skradziono niemal 56% samochodów więcej, niż w roku poprzednim (dane ONS),
– USA: w 2015 roku skradziono 22% więcej aut (dane FBI).
Jak wynika z analizy Allgemeiner Deutscher Automobil-Club trzy najbardziej zagrożone kradzieżą marki to BMW, Audi i Renault.
Co ciekawe w Polsce w 2017 roku w stosunku do 2016 Komenda Główna Policji zanotowała spadek kradzieży o prawie 1,4 tys. Choć liczba ta zmalała, to widać wyraźnie, że złodzieje zainteresowani są teraz autami klasy premium, ponieważ to one przynoszą największe zyski. I jak się okazuje, wcale nie tak trudno je ukraść. W czołówce kradzionych polskim właścicielom aut znajdują się VW, Audi i Toyota.
Kradzież „na walizkę”
Na Zachodzie i w Polsce ginie coraz więcej samochodów z systemem bezkluczykowym, ponieważ ich kradzież to pestka. Wystarczą dwie specjalne walizki. Tzw. kradzież „na walizkę” dotyczy właśnie samochodów wyposażonych w systemy Keyless. Jej groźny fenomen polega na tym, że jest bezinwazyjna i może trwać nawet kilka sekund.
W kradzieży musi wziąć udział co najmniej dwóch złodziei z dwiema walizkami, przechwytującymi sygnał radiowy. Takie urządzenia są dostępne przez Internet. Najtańsze ich wersje kosztują kilkaset złotych, choć specjalistyczny sprzęt odpowiadający najnowszej technologii i nietypowym częstotliwościom złodzieje kupują za kilkaset tysięcy. Walizki komunikują się z nieustannie emitującym fale radiowe kluczykiem. Wystarczy, że złodziej będzie szedł za nami lub podejdzie do drzwi wejściowych domu, za którymi na wieszaku wisi kurtka z kluczykiem w kieszeni. Walizki przechwytują sygnał otwarcia pojazdu i go wzmacniają. Jest on tak silny, że mogą przekazywać go miedzy sobą nawet z 800 metrów…
…a samochód „myśli”, że to właściciel otwiera go kluczykiem. Następnie, mimo że auto komunikuje brak połączenia z sygnałem pilota, zabezpieczenia uruchamiające pojazd złodzieje mogą łatwo rozkodować. Za pomocą specjalnego urządzenia oszukują immobilizer i kodują kluczyk in blanco tak, by udawał oryginalny.
Dlaczego kradzież „na walizkę” jest tak skuteczna? Ponieważ sprzęt wzorowany jest na systemach tajnych służb, które używają go, by w dyskretny sposób dostać się do samochodu np. w celu jego przeszukania. Z wykorzystaniem takich walizek każde auto z systemem Keyless może zostać skradzione.
Jak się bronić?
Dopóki producenci samochodów nie opracują skutecznych zabezpieczeń, kierowcy mogą wziąć sprawy w swoje ręce. Na rynku dostępne są różnego rodzaju zabezpieczenia, np. klipsy (ok. 590 PLN). Są one montowane na bateriach pilotów, bez ingerowania w system elektryczny samochodu i uniemożliwiają przejęcie sygnału przez złodziei. Kolejnym rozwiązaniem spełniającym to zadanie są specjalne pokrowce na kluczyki (od 25 do 250 PLN) pochłaniające emitowane fale. Są jednak i tańsze sposoby: przechowywanie kluczyka w metalowym pudełku lub aluminiowej folii.
Powyższe propozycje ingerują jednak w podstawową zaletę systemu bezkluczykowego – jego wygodę. W Keyless chodzi przecież o to, by nie używać kluczyka. Jeszcze jedną opcją, możliwą do wykorzystania co prawda po fakcie kradzieży, są rozwiązania pozwalające zlokalizować pojazd. Ważne jednak, by były one odporne na działanie zagłuszarek stosowanych przez złodziei. Dlatego powinny być oparte na dedykowanej częstotliwości radiowej, a nie na sygnałach GPS lub GSM.
Rozwiązania bezkluczykowe z pewnością są wygodne. Ich bezpieczeństwo jednak pozostawia wiele do życzenia. Jest tak między innymi ze względu na fakt, że europejskie przepisy nie pozwalają na unieruchomienie samochodu, kiedy znajduje się on poza zasięgiem kluczyka. Ustawodawcy wzięli pod uwagę nomen omen bezpieczeństwo i możliwość wyłączenia silnika w momencie, gdy np. rozładuje się bateria w pilocie. Mówiąc krótko, chodzi o to, by kierowca nie stracił kontroli nad pojazdem. Taki przepis sprawia jednak, że zabezpieczenie samochodu nie jest skuteczne i przegrywa w konfrontacji z walizką. Pozostaje nam zatem liczyć na samych siebie oraz – w dłuższej perspektywie – na producentów samochodów, którzy zapowiadają wprowadzenie niezawodnych zabezpieczeń. Czy jednak będą one faktycznie skuteczne? Przyszłość pokaże.